Robert Lansing

(1864–1928)

Fot. Bain News Service, Library of Congress, LC-B2- 4817-9 [P&P]

Amerykański prawnik i dyplomata, w l. 1915–20 sekretarz stanu USA. Urodził się w Watertown, w stanie Nowy Jork, w ro­dzinie należącej do lokalnego establishmentu, jako syn Johna Lansinga oraz Marii Lay Dodge. W 1886 r. ukończył prestiżowy Amherst College, a trzy lata później rozpoczął praktykę prawniczą. W 1890 r. poślubił Eleanor Fo­ster – córkę sekretarza stanu Johna Watsona Fostera oraz bratową sekretarza stanu Johna Fostera Dullesa.

W latach 1889–1907 pracował we własnej kancelarii prawniczej Lan­sing & Lansing. Jak uznany ekspert z zakresu prawa międzynarodowego re­prezentował Stany Zjednoczone w licznych postępowaniach arbitrażowych. Odegrał także ważną rolę w utworzeniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Prawa Międzynarodowego (1906 r.) oraz założeniu czasopisma „American Journal of International Law” (1907 r.).

W 1914 r. Lansing rozpoczął pracę radcy prawnego w Departamencie Stanu, zaś rok później objął funkcję sekretarza stanu. W 1919 r. był członkiem amerykańskiej delegacji na . Z powodu róż­nic politycznych z prezydentem Woodrowem Wilsonem (m.in. dotyczących wagi ustanowienia Ligi Narodów) Lansing nie należał do grona kluczowych osób kształtujących amerykańską pozycję negocjacyjną. W 1920 r. prezydent Wilson wymógł na nim podanie się do dymisji, oskarżając go o uzurpację pre­zydenckich prerogatyw podczas swojej choroby. Po odejściu z Departamentu Stanu Lansing wrócił do praktyki prawniczej. Napisał dwie książki dotyczące negocjacji w Paryżu The Big Four and Others at the Peace Conference (1921) oraz The Peace Negotiations: A Personal Narrative (1921).

Galeria

/ 5

23 lipca 1919. Robert Lansing. Fot. Bain News Service, Library of Congress, LC-B2- 4976-13 [P&P]

/ 5

Waszyngton, 22 kwietnia 1917. Robert Lansing (po prawej) i Arthur James Balfour, brytyjski minister spraw zagranicznych. Fot. Bain News Service, Library of Congress, LC-B2- 4190-14 [P&P]

/ 5

Robert Lansing (czwarty od lewej) jako sekretarz stanu wśród polityków, dyplomatów i wojskowych. Fot. Bain News Service, Library of Congress, LC-B2- 4190-9 [P&P]

/ 5

1917. Robert Lansing przy biurku. Fot: Harris & Ewing, Library of Congress, LC-H261- 6733 [P&P]

/ 5

Paryż, 18 grudnia 1918. Od lewej: Pułkownik Edward Mandell House (doradca prezydenta USA), Robert Lansing (sekretarz stanu), Woodrow Wilson (prezydent USA), Henry White (dyplomata), generał Tasker Howard Bliss. Fot. Library of Congress, LC-USZ62-80161

/ 3

1:02 min

1917. Sekretarz stanu Robert Lansing podczas pracy. Źródło: National Archives at College Park

/ 3

0:20 min

Pierwsza połowa grudnia 1918. Robert Lansing z żoną na statku w drodze do Paryża. Źródło: National Archives at College Park

/ 3

1:05 min

Paryż, 16 grudnia 1918. Sekretarz stanu Robert Lansing w towarzystwie wojskowych i dyplomatów. Źródło: National Archives at College Park

Moje spotkanie z pianistą i mężem stanu

Wśród mężów stanu, którzy zebrali się w Paryżu […], by sformułować warunki pokoju, jakie miały być narzucone pokonanym mocarstwom Europy Środkowej, Ignacy Jan Paderewski, minister spraw zagranicznych i premier nowo powstałej Rzeczpospolitej Polskiej, był postacią godną uwagi nie tylko ze względu na swoją osobowość, lecz też dlatego, że reprezentował kraj, który dzięki swojemu hartowi i wierze, pomimo niewyobrażalnych cierpień, będących udziałem jego mieszkańców w czasie wojny, odzyskał swoje życie narodowe i niepodległość wydartą mu ponad sto lat temu przez chciwość i zazdrość dwóch mocarstw centralnych oraz Rosji. […]

Moje pierwotne wrażenie nie było zbyt pochlebne w świetle zadania, którego podjął się w imieniu swojego kraju. Niewątpliwie wynikało to z faktu, że był on wielkim pianistą, jak sądzę, największym w swoim pokoleniu. Miałem wrażenie, że jego temperament artystyczny, jego gorące oddanie muzyce, jego intensywne emocje i ekscentryczności, z których słynął, wskazywały na brak tych cech umysłu, które pozwalałyby mu zajmować się zawiłymi problemami politycznymi, niezbędnymi do rozwiązania, aby odbudować niepodległość Polski i przywrócić jej suwerenność.

Kiedy ten słynny muzyk przyszedł do mnie do biura w Departamencie Stanu, jak to wielokrotnie czynił po przyłączeniu się Stanów Zjednoczonych do wojny, aby podnosić sprawę swojego kraju i uzyskać zgodę na werbowanie polskiej armii w Ameryce, nie mogłem oprzeć się myśli, że emocje pchają go na ścieżkę, do której zupełnie się nie nadaje. […] Miałem wrażenie, że mam oto do czynienia z kimś oddanym ekstrawaganckim ideałom, wizjom i fantazjom, z człowiekiem, którym rządzą raczej emocjonalne impulsy niż rozum i realia życia. […]

To było moje pierwsze wrażenie o panu Paderewskim. Dopiero z czasem, zdobywszy pełniejszą wiedzę o tym człowieku, zrozumiałem, jak bardzo było błędne i jak całkowicie myliłem się w ocenie jego zdolności i faktycznej siły jego umysłu. […]

Moje drugie wrażenie – któremu nadal hołduję – sprowadzało się do tego, że Ignacy Paderewski był większym mężem stanu niż muzykiem, że był zdolnym i taktownym przywódcą swoich rodaków, a przy tym roztropnym dyplomatą, że jego emocjonalność i temperament, podczas gdy wzmacniały jego patriotyczną żarliwość i ducha poświęcenia, nigdy nie brały nad nim góry ani nie wpływały negatywnie na trafność jego osądu czy na praktyczność jego punktu widzenia.

Pierwszym bezpośrednim dowodem jego zdolności przywódczych, który zrobił na mnie wrażenie, był sukces jego wysiłków na rzecz zjednoczenia zazdrosnych i kłótliwych frakcji polskich w Stanach Zjednoczonych i uzyskania ich wspólnej akceptacji dla autorytetu Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu. […] Jestem przekonany, że pan Paderewski był jedynym Polakiem, który mógł przezwyciężyć to zagrożenie dla sprawy Polski – zagrożenie, ponieważ poważnie zmniejszało ono szanse na uznanie Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu przez aliantów. Jego siła perswazji, która dała się poznać natychmiast po tym, jak wszedł na drogę kariery politycznej, entuzjastyczna pewność, że Polska zmartwychwstanie jako niepodległe państwo, i kompletny brak osobistych ambicji – uczyniły z niego jedynego człowieka, wokół którego Polacy, niezależnie od frakcji, byli skłonni się jednoczyć. […]

Od momentu objęcia przez pana Paderewskiego przywódczej roli w sprawach Polski moje pierwsze wrażenie o nim zaczęło się zmieniać. […]

Gdybym potrzebował dalszych dowodów do zrewidowania mojego wrażenia o polskim przywódcy, który tak wiele zrobił dla swojego kraju w odniesieniu do polskiego ruchu w Stanach Zjednoczonych, gdzie jego patriotyczny zapał był stałą inspiracją dla rodaków, jego późniejsze działania w Warszawie i w Paryżu byłyby bardziej niż wystarczające. Nie zmieniając prostoty i szczerości swej natury ani też nie naruszając swej genialności, wykazał się opanowaniem charakteru w podejmowaniu tematów istotnych dla przyszłości Polski, konserwatywnym osądem, a także spokojnym i nieskłonnym do uniesień sposobem omawiania spraw spornych, co dodawało wagi jego słowom i znacznie zwiększało jego wpływ jako negocjatora. […]

Jakże właściwe było, aby to pan Paderewski podpisał w imieniu Polski traktat, który kruszył noszone przez nią tak długo kajdany i ogłaszał całemu światu, że niepodległość Polski jest faktem. Proszę sobie wyobrazić, jeśli to możliwe, myśli i emocje tego wybitnego Polaka, gdy podchodził do stołu na środku sali Lustrzanej w Wersalu i składał swój podpis na dokumencie, będącym świadectwem triumfu sprawy, której dał z siebie wszystko. 28 czerwca 1919 był wielkim dniem dla delegatów zgromadzonych narodów, ale największym w życiu Ignacego Paderewskiego.

To, co pan Paderewski zrobił dla Polski, będzie powodem wdzięczności trwającej wiecznie. To, z czego zrezygnował dla Polski, będzie budzić powszechny żal. Jego odpowiedź na wołanie swojego kraju, odradzającego się w bólu i cierpieniu, jest jednym z najwspanialszych przykładów prawdziwego patriotyzmu, jaki historyk miał kiedykolwiek przywilej dokumentować. Jego kariera zasługuje na pamięć nie tylko jego rodaków, dla których uczynił tak wiele, lecz także każdego człowieka, dla którego miłość do kraju i wierność wielkiej sprawie stanowią najszlachetniejsze atrybuty ludzkiego charakteru. […]

Obok zauroczenia jego osobowością wzrastał mój podziw i szacunek dla tego człowieka jako przywódcy opinii publicznej i jako dyplomaty, który nie uciekał się do oszustw i intryg w dążeniu do osiągnięcia swoich celów, jakkolwiek chwalebne byłyby te cele lub jakkolwiek silna pokusa, aby użyć wszelkich środków do ich osiągnięcia. Uczciwość środków, jak również uczciwość celu były oczywiste w jego postępowaniu jako negocjatora. Jeżeli wypaczył jakiś fakt, to czuło się instynktownie, że było to wynikiem niepełnej wiedzy lub błędnej informacji, a nie celowego tłumienia lub zniekształcania prawdy. Naturalną konsekwencją znajomości i obcowania z panem Paderewskim było zaufanie do jego uczciwości – i to właśnie uniwersalność tego zaufania uczyniła go tak wpływowym wśród delegatów na konferencję pokojową.

źródło: Lobbyści. Zachodni rzecznicy polskiej niepodległości, t.1-2, pod redakcją Andrzeja Turkowskiego, Warszawa 2021.