James Wycliffe Headlam-Morley

(1863–1929)

Fot. Churchill Archives

Brytyjski historyk i urzędnik państwowy. Urodził się jako James W. Headlam w północnej Anglii, w rodzinie duchownego anglikańskiego, należącej do brytyjskiego establishmentu. Jego brat – Arthur Cayley Headlam (1862–1947) był biskupem Gloucester. James Morley zdobywał edukację w Eton, King’s College w Cambridge, jak również na uczelniach w Brnie, Getyndze i Berlinie.
W latach 1884–1900 wykładał grekę i historię starożytną w Queen’s College w Londynie. Po powrocie z pobytu na uniwersytetach kontynentalnej Europy pracował jako inspektor w Kuratorium Oświaty (1904–20). Jednocześnie rozwijał swoje zainteresowania naukowe dotyczące Cesarstwa Niemieckiego. W 1899 r. opublikował wpływową książkę Bismarck and the Foundation of the German Empire, opracowywał także hasła dotyczące Niemiec i Austro-Węgier na potrzeby Encyklopedii Britannica.

Wraz z wybuchem wojny został zaangażowany w działania brytyjskiej propagandy. Od 1918 r. pracował dla brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych jako asystent Williama Tyrrella – dyrektora Departamentu Wywiadu Politycznego. W skład Departamentu weszli także m.in. Reginald (Rex) Leeper, Lewis Namier, a także Arnold Toynbee. W tym samym roku, za zgodą monarchii, przyjął drugie nazwisko Morley, będące częścią spadku, który zostawił mu kuzyn.

W 1919 r. Headlam-Morley wraz z delegacją brytyjską udał się na . Dzięki bliskim kontaktom z osobistym sekretarzem premiera Davida Lloyda George’a – Philipem Kerrem, a także samym Lloydem George’em odegrał istotną rolę w wypracowywaniu 353 rozwiązań kwestii Gdańska, Zagłębia Saary, a także ochrony mniejszości narodowych. Po zakończeniu konferencji sprawował stworzone specjalnie dla niego stanowisko doradcy historycznego w brytyjskim resorcie spraw zagranicznych. W 1928 r. objął funkcję doradcy w Królewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych. Przewodniczył radzie redakcyjnej sześcio-tomowej serii A History of the Peace Conference of Paris. W 1972 r. ukazały się jego wspomnienia A Memoir of the Paris Peace Conference 1919.

Gdańsk – najtrudniejszy problem konferencji

Notatka z rozmowy ze [Stanisławem] Posnerem

[Paryż] 22 stycznia 1919

Przyszedł dzisiaj do mnie pan Posner. […] W czasie wojny mieszkał w Paryżu. Sympatyzuje z socjalistyczną lewicą, chociaż w żadnym wypadku nie jest bolszewikiem. Wydawał się inteligentny i mówił bardzo swobodnie przez ponad półtorej godziny. Ja nic nie mówiłem, tylko zadawałem pytania. Myślę, że mógłby być pożyteczny, gdybyśmy zechcieli poznać punkt widzenia jego partii, ale bardzo uczciwie tłumaczył, że skoro nie był w Polsce od 1913 roku, nie może oczywiście mówić z taką samą pewnością, z jaką mógłby w innym przypadku. […]

Mówił, że monsieur Dmowski jest bardzo niepopularny w Polsce, a jedyny autorytet, jaki tam posiada, bierze się wyłącznie z faktu, że sprawiono, aby ludzie w Polsce wierzyli, iż żadna pomoc, a szczególnie żywnościowa, nie nadejdzie bez użycia wpływów Narodowej Demokracji. Ludzie głodowali, a narodowi demokraci to wykorzystali. Powiedział, że ten punkt widzenia był bardzo mocno forsowany w Polsce i z tego właśnie powodu upadł poprzedni rząd i urząd objął monsieur Paderewski. Zapytałem go, czy monsieur Paderewski będzie w stanie utrzymać się przy władzy. Wydawał się sądzić, że tak. Kładł wielki nacisk na fakt, że ogłosił on stan oblężenia i tym samym uzyskał zdolność wysyłania swoich oponentów do więzienia. […]

Z drugiej strony istnieje wielkie niebezpieczeństwo związane z powrotem wielkiej liczby Polaków: 700 tysięcy z Niemiec i 1,5 miliona z Rosji i Galicji. Obie te grupy zostały zdemoralizowane i nasiąkły nastrojami rewolucyjnymi. Zasadniczą sprawą jest konieczność udzielenia wsparcia Piłsudskiemu. Jest on jedyną osobą, która może utrzymać wszystko w ryzach. Gdyby upadł, natychmiast wystąpiłyby rewolucyjne zamieszki. […]

Powiedział, że na przyszłość patrzy pesymistycznie. Naciskałem, aby powiedział, co przez to rozumie. Jego odpowiedzi nie były zbyt jasne, ale wydawały się sprowadzać do tego, iż oczekiwał, że niepodległa Polska zacznie swój byt na wzór zachodnich demokracji, tymczasem wydaje się, że jej nowe życie zacznie się w niewoli reakcyjnego rządu narzuconego z zewnątrz. Zasugerowałem, że w końcu to nie ma wielkiego znaczenia. Chodzi o uruchomienie nowego państwa, a potem znajdzie się dużo czasu na demokratyczną ewolucję. […]

Fragment dziennika

25 stycznia 1919

[…] Odbyła się dyskusja na temat wysłania natychmiastowej pomocy do Polski, co silnie forsował Foch. Wilson wskazał na trudności, jakie mogą się pojawić, jeżeli Polacy użyliby dostarczonych im sił i materiałów przeciwko Niemcom albo Litwinom, albo Rusinom. Wydaje się, że z taką trudnością łatwo można by sobie poradzić, ale w rezultacie po prostu postanowiono wysłać następną misję, co oznacza kolejną stratę czasu. […]

Memorandum [Jamesa Headlama-Morleya dla Arthura Henry’ego Hardinge’a]

6 lutego 1919

[…] Uzgodniona granica została tak pomyślana, żeby włączyć Gdańsk do Polski i zostawić w polskich rękach pas terytorium pomiędzy Pomorzem a Prusami Wschodnimi. Jest to oczywiście jeden z najtrudniejszych problemów, które będą musiały zostać załatwione na konferencji pokojowej. Oryginalne propozycje przedłożone przez [brytyjskie] Ministerstwo Spraw Zagranicznych zawierały sugestię pozostawienia Gdańska w Niemczech i zapewnienia Polakom dostępu do morza poprzez swobodną żeglugę po Wiśle i linię kolejową, która choć przebiegałaby przez niemieckie terytorium, powinna być w polskich rękach, a Gdańsk albo powinien zostać wolnym portem z gwarancjami Ligi Narodów, choć pod niemieckim zwierzchnictwem, albo Polacy powinni dostać pełne zwierzchnictwo nad portem w Nowym Porcie, na północny zachód od Gdańska. […]

Fragment listu do [Lewisa] Namiera (MSZ)

12 lutego 1919

[…] Czy śledził Pan wydarzenia w Poznaniu? Jestem pełen niepokoju co do panującej tam sytuacji, gdyż ma ona negatywny wpływ na Niemcy. […] To, co widzę, nie daje mi całkowitej jasności co do zakresu i charakteru działań Polaków z Kongresówki w Poznaniu lub na innych terytoriach, które technicznie nadal znajdują się pod zwierzchnictwem niemieckim. Niezwykle ważne jest, żebyśmy wiedzieli, jakie uzasadnienie mają Niemcy na twierdzenia o ingerencji Polaków zza granicy. Technicznie, warunki rozejmu nie dają im żadnych praw, żeby ingerować. Telegramy i inne relacje są zawsze niejasne, ponieważ, kiedy używane jest słowo Polacy, nie wiadomo, czy dotyczy ono Polaków z Poznania czy Polaków z Królestwa. […]

Notatka dla Williama Tyrrella

26 lutego 1919

Jestem trochę zaniepokojony sytuacją dotyczącą sposobu ustalania tymczasowej granicy pomiędzy Polakami i Rusinami. Myślę, że niefortunne jest, iż – jak wynika z dostępnych informacji – jedynymi przedstawicielami aliantów zajmującymi się tą sprawą są ci, którzy są w stanie wysłuchać tylko polskiej wersji. Nie rozumiem, dlaczego nie mamy żadnego przedstawiciela, który byłby w bliskim kontakcie z ludnością i tymczasowym rządem, funkcjonującym w Galicji Wschodniej. Wydaje się, że Ukraińcy są skłonni odrzucić przedłożone propozycje i zasadne są obawy, że będą mieli poczucie, iż nie dano im wystarczającej okazji do przedstawienia swojego punktu widzenia. […] Obawiam się, że może to sprawiać wrażenie, iż alianci pozwalają sobie na bycie co najwyżej rzecznikami Polaków. To niechybnie prowadziłoby do niefortunnych rezultatów i utrudniło doprowadzenie do zaprzestania działań wojennych.

Fragment listu do [Lewisa] Namiera (MSZ)

27 lutego 1919

[…] Podejrzewam, że jeżeli jest się w Warszawie, okazuje się, że Polacy są znacznie lepsi, niż można by sądzić po tym, co mówią i robią ich przedstawiciele za granicą. Z pewnością do pewnego stopnia ulegają tej mégalomanie de grandeur [mania wielkości], ale nie dostrzegam, żeby byli ani trochę gorsi od innych małych nacji, Czechosłowacji, Jugosławii, Grecji czy Rumunii. […] Myślę, że różnimy się tym, że Pan generalnie jest skłonny traktować bolszewizm jako mniejsze zło niż polski imperializm. W tym nie mogę się z Panem zgodzić. Jak sądzę, różnica wynika z fundamentalnych przyczyn i naszego całego podejścia do spraw politycznych, ale – jeżeli będą mogli uruchomić funkcjonowanie państwa polskiego na zasadach liberalnych, z niezbędną reformą rolną – wtedy w dalszej perspektywie nie bałbym się polskiego imperializmu. Jest to choroba, o której wszystko wiemy, i myślę, że wkrótce będzie zmierzać do ustąpienia, jeżeli ludzie będą mogli stanąć twarzą w twarz z problemami rządzenia i zarządzania. Wiele zła w przypadku Polski, jak sobie wyobrażam, powstało z tego, że Polacy nie ponoszą odpowiedzialności za rządzenie. Karmili się marzeniami, a marzenia są często niezdrowe. Moim lekarstwem na to byłaby – jak mówię – ciężka praca budowania państwa, ale niemożliwe jest oczekiwanie od nich tego tak długo, jak długo ich najbardziej podstawowe potrzeby życiowe pozostają niezaspokojone i jak długo materiały konieczne do wznowienia funkcjonowania przemysłu są niedostępne. […]

Fragment listu do Johna Baileya (MSZ)

8 marca 1919

[…] Sprawy polskie posuwają się dość szybko. Wielkim problemem jest oczywiście pytanie, co zrobić z Gdańskiem. Wnioskuję, że przesądzono już o przyznaniu Gdańska Polsce bez żadnych warunków czy zastrzeżeń. Myślę, że jest to błąd. Można było miastu Gdańsk zapewnić wszystkie przywileje lokalnej autonomii, żeby zabezpieczyć je przed niedorzeczną polską propagandą, penalizacją języka niemieckiego itp. Jestem pewny, że idą za daleko w ignorowaniu słusznych niemieckich odczuć i obawiam się, że końcowy wynik będzie bardzo niekorzystny, zwłaszcza dla Francji. […]

Notatka z rozmowy [z Ignacym Janem Paderewskim]

17 kwietnia 1919

[…] Sprawą najpilniejszą jest Gdańsk. […] Jako pewne rozwiązanie możliwe do zaproponowania, przedstawiłem mu plan, który został już przedłożony, to znaczy: Gdańsk jako niezależne państwo pod polskim zwierzchnictwem lub protektoratem. To zostało z wahaniem zaakceptowane przez monsieur Zaleskiego. […] Monsieur Paderewski zdecydowanie odmówił akceptacji tego pomysłu. Mówił, że nie tyle wypowiada się w swoim imieniu, co jego zgoda na to byłaby to dla niego samobójstwem. Mówił o polskich uczuciach. Powiedział, że wczoraj dostał list od monsieur Piłsudskiego, z którego najwidoczniej wynikało, że uczucia Polaków stawały się coraz trudniejsze do kontrolowania. Dawał do zrozumienia, że sytuacja wykracza poza możliwości utrzymania jej w ryzach przez jakiegokolwiek przywódcę. […]

Zapytałem, czy Polacy zaakceptują traktat pokojowy w Niemcami zawierający jedną klauzulę mówiącą o tym, że Niemcy przeleją wszystkie prawa i tytuły do Gdańska na mocarstwa sprzymierzone i stowarzyszone, pozostawiając przyszły los miasta otwarty. Na to również się nie zgodził. Chce przekazania ich Polsce. […]

Morał, jaki powinienem wynieść z całej tej sytuacji, jest taki, że prowadzenie tego rodzaju negocjacji jest w obecnych warunkach niemożliwe. […]

Fragment listu do [Lewisa] Namiera (MSZ)

30 czerwca 1919

[…] Teraz, gdy traktat z Niemcami jest już podpisany, mam nadzieję, że będzie możliwe bardziej skuteczne zajęcie się sprawą polską, w każdym razie jeśli Niemcy nie zrobią czegoś głupiego na wschodzie. Dotychczas trudność zawsze polegała na obawie, nie całkiem zresztą bezpodstawnej, przed wybuchem niemieckiego militaryzmu na polskiej granicy. Mam nadzieję, że Niemcy są wystarczająco rozsądni, żeby dostrzec, ile szkód by im to przyniosło. Jeżeli zachowają pokój i dokonają ewakuacji tych terenów bez problemów, wówczas usunięte zostanie główne wytłumaczenie dla polskiego militaryzmu. Szkoda, że nie umieszczono w traktacie jakiejś klauzuli wyraźnie odnoszącej się do rozbrojenia Polski. Dla Niemców nie do przyjęcia jest sytuacja, w której są zobowiązani do rozbrojenia bez istnienia takiego obowiązku nałożonego na Polskę.

źródło: Lobbyści. Zachodni rzecznicy polskiej niepodległości, t.1-2, pod redakcją Andrzeja Turkowskiego, Warszawa 2021.