Zachodni rzecznicy polskiej niepodległości

Niepodległość Polski w 1918 roku została przez Polaków wywalczona i została im ofiarowana. Innymi słowy – była unikalnym zbiegiem okoliczności o charakterze zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Do tych pierwszych z pewnością zaliczyć można aktywność liderów społeczno-politycznych czy też wysiłek zbrojny części społeczeństwa. Do drugich zaś przede wszystkim – głęboki kryzys, w którym pogrążyły się państwa zaborcze, a także programy i cele polityczne przywódców państw zwycięskiej , starających się po zakończeniu I wojny światowej ukształtować nowy porządek na gruzach La belle époque. Próba odpowiedzi na pytanie, które z tych czynników odegrały rolę decydującą, a które wtórną, nieuchronnie naznaczona jest sporym ładunkiem politycznym i emocjonalnym. Łączy się bowiem z zagadnieniem, w jakim stopniu Polacy zawdzięczają odzyskanie niepodległości własnemu wysiłkowi, a w jakim sprzyjającej koniunkturze międzynarodowej. Nie jest to zresztą kwestia dotycząca wyłącznie okresu powstawania II RP. Podobne rozważania snuć można przecież także w odniesieniu do przełomu roku 1989.

Materiały źródłowe dotyczące „lobbystów”, oczywiście nie zapewniają wyczerpującej odpowiedzi na to trudne pytanie. Pozwalają jednak spojrzeć na sprawę odzyskania przez Polskę niepodległości z rzadziej dotąd przywoływanej perspektywy – zachodnich uczestników negocjacji pokojowych w Paryżu, którzy w różnym stopniu brali udział w skomplikowanym procesie „układania” powojennej Polski oraz osób zaangażowanych w zapewnienie stabilności nowopowstałego państwa.

Materiał ten można zinterpretować jako przeciwwagę dla niepodległościowej mitologii, związanej na przykład z rolą jednostek w przebiegu procesów o skali międzynarodowej. Inni mogą odnaleźć potwierdzenie wyjątkowego znaczenia, jakie dla zdobywania przychylności aliantów wobec sprawy polskiej miała wybitna postać – Ignacy Jan Paderewski. Cieszył się on szacunkiem i podziwem możnych ówczesnego świata, co dobrze obrazuje tekst autorstwa ówczesnego sekretarza stanu USA – Roberta Lansinga. Jedno jest pewne: materiały te wprowadzają nową perspektywę dla rozumienia historii Polski w XX wieku. Co więcej, dzięki poznaniu przekonań i motywacji „lobbystów” uzyskujemy unikatowy wgląd w postawę ówczesnych elit Zachodu. Ma to niebagatelne znaczenie także z perspektywy współczesnej Polski, wciąż „uczącej się” swoich zachodnich partnerów.

Przywołani „lobbyści” to politycy, dziennikarze, biznesmeni i wojskowi, którzy wnieśli wkład w powstanie II Rzeczpospolitej – zarówno dzięki prezentowaniu korzystnego dla sprawy polskiej stanowiska podczas negocjacji w ramach , jak i uczestnicząc w opanowywaniu powojennego chaosu na ziemiach polskich.

Ich działania motywowane były powodami osobistymi – pozostawali pod wpływem poznanych Polaków, a także wyznawanymi zasadami, które warunkowały ich poczucie sprawiedliwości. Zdecydowana większość z nich to Amerykanie. Gdy patrzymy na ich pochodzenie społeczne, na pierwszy plan wysuwa się ich elitarność. Lektura zapisów „lobbystów” pokazuje dużą dozę niesłychanego idealizmu. Była to cecha charakterystyczna części amerykańskiego establishmentu u progu światowej hegemonii Stanów Zjednoczonych. Najbardziej doniosłym wyrazem tego idealizmu było słynne prezydenta Woodrowa Wilsona – wizja powojennego porządku, którą przedstawił w orędziu do Kongresu USA i która zawierała obietnicę przywrócenia na mapie Europy państwa polskiego. Tym samym sprawa polska znalazła się w ścisłej zależności od odważnych – a z perspektywy czasu buńczucznych – aspiracji Amerykanów zbudowania lepszego świata według własnych ideałów. Nie po raz ostatni w historii.

Wśród „lobbystów” znajdziemy osoby wywodzące się z różnych dziedzin aktywności społecznej. Wysiłek wojenny, a następnie konieczność dokonania niełatwych rozstrzygnięć podczas negocjacji pokojowych sprawiły, że do służby państwu zmobilizowani zostali nie tylko profesjonalni wojskowi i dyplomaci, lecz także dziennikarze oraz badacze uniwersyteccy. Spora część tych ostatnich weszła w skład – grupy doradców powołanej w 1917 roku przez Woodrowa Wilsona. Amerykański prezydent postawił przed nimi zadanie przygotowania ekspertyz na temat zagadnień mających być przedmiotem negocjacji i uregulowania podczas . W składzie znaleźli się między innymi pionierzy amerykańskich studiów nad Europą Wschodnią – Archibald Cary Coolidge oraz Robert Howard Lord, a także wybitny geograf i specjalista od kwestii terytorialnych – Isaiah Bowman, prawnik – David Hunter Miller oraz historyk i działacz na rzecz pokoju międzynarodowego (co przyniosło mu nominację do pokojowej Nagrody Nobla) – James Thomson Shotwell.

Znaczenie ekspertów dla sprawy polskiej, i szerzej – dla kształtu ustaleń pokojowych, opierało się na dostarczaniu przez nich danych i analiz, pozwalających na konkretyzację ogólnych zasad, którymi kierowała się amerykańska dyplomacja, na czele z regułą samostanowienia narodów w granicach etnicznych. Po drugie, część z nich, jak na przykład wspomniany Bowman, w trakcie konferencji uzyskała bezpośredni dostęp „do ucha” prezydenta Wilsona. Warto tutaj nadmienić, że amerykański przywódca był wręcz otoczony przez lobbystów sprawy polskiej. Przychylność w tej kwestii przejawiał nie tylko Bowman, lecz także prawa ręka Wilsona – Edward Mandell House, który znajdował się pod silnym wpływem Ignacego Paderewskiego. Sam House na swojego osobistego asystenta wybrał Stephena Bonsala, którego poglądy w sprawach polskich ukształtowało m.in. doświadczenie pracy korespondenta prasowego w Berlinie. Pozwoliło mu ono z bliska przyglądać się antypolskiej działalności niemieckich władz na obszarze zaboru polskiego. Sporządziwszy dla Edwarda House’a notatkę na ten temat, Bonsal – zazwyczaj niestroniący od ironii i humoru – zanotował w dzienniku: „Byłem naprawdę rad z możliwości poświadczenia, że to, czego jestem pewny na podstawie swoich osobistych obserwacji, jest prawdziwą sytuacją”.


Lobbing w trakcie ścierania się interesów i wizji powojennego ładu był z oczywistych powodów niezmiernie ważny. Nie był to jednak jedyny obszar aktywności „lobbystów”. Tak jak żywotne potrzeby odradzającego się państwa nie mogły być zapewnione wyłącznie przez gabinetowe dyskusje w Paryżu.

Należy bowiem pamiętać, że II Rzeczpospolita powstawała w sytuacji powojennego chaosu związanego z upadkiem wielkich imperiów w Europie Środkowo-Wschodniej. Z jednej strony, związana z tym geopolityczna pustka sprzyjała sprawie polskiej – tworząc polityczną próżnię, którą zapełnić mogło państwo polskie. Z drugiej – ogromne zniszczenia wywołane działaniami wojennymi oraz grabieżcze zachowania armii zaborczych stwarzały poważne zagrożenie dla powstającej na nowo państwowości. Śmiertelne zagrożenie stanowiły zaś wcielane w życie plany przywódców rewolucji bolszewickiej, w których ustanowienie nowego porządku w Europie oznaczało likwidację młodego państwa polskiego i zastąpienie go Polską Socjalistyczną Republiką Rad.

Odradzające się państwo potrzebowało legitymizacji i akceptacji ze strony mieszkańców, a akceptacja ta oprócz uczuć patriotycznych związanych z tożsamością narodową – które zresztą na tym etapie historycznym poza warstwami wyższymi były nieporównywalnie słabsze niż w czasach nam współczesnych Zob. np. Michał Łuczewski, Odwieczny naród. Polak i katolik w Żmiącej, Toruń 2012, s. 644 – jest także funkcją zdolności aparatu państwa do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych jego obywateli. Zwracał na to uwagę jeden z „lobbystów” – William John Rose, który w swoich wspomnieniach, komentując trudną sytuację bytową powracających do kraju Polaków, pisze: „mogło im się wydawać, że ich nowo wyzwolona ojczyzna wcale ich nie chce”.

Proces (od)tworzenia państwa niósł więc wyzwania na poziomie organizacyjnym i aprowizacyjnym. Związane one były między innymi z reorganizacją i budową aparatu administracyjnego, stworzeniem jednolitego systemu prawnego, komunikacyjnego, systemu finansowego, organizacją szkolnictwa czy też zapewnieniem obywatelom wyżywienia. Andrzej Chwalba, który opisywał ogrom tych wyzwań, podsumował je następująco: „na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że Polska i jej mieszkańcy nie dadzą sobie z tym wszystkim rady ze względu na przykre i bolesne dla nich następstwa wojny i powojennej destabilizacji, dezorganizacji życia społecznego i pauperyzacji. Stało się inaczej”Andrzej Chwalba, Rok 1919. Pierwszy rok wolności, Wołowiec 2019, s. 365..

Swój wkład we wspomniany sukces – szczególnie w pierwszych powojennych latach – wnieśli również „lobbyści”, którzy angażowali się bezpośrednio w pomoc dla ludności i władz nowo powstałego państwa polskiego – jako inicjatorzy i wykonawcy polityki aliantów, w tym przede wszystkim Stanów Zjednoczonych.

Rozmiary tej pomocy nie były bagatelne. Jak podaje w swojej książce Chwalba, przez kilka lat działalności – będącej najważniejszym przedsięwzięciem pomocowym – do Europy trafiło około czterech milionów ton towarów o wartości ponad pięciu miliardów dolarów (po przeliczeniu na obecne realia walutowe), z czego około jednej piątej przypadło Polsce. Nie był to bynajmniej jedyny kanał pomocy – w różnego rodzaju działania pomocowe zaangażowane były także Związek Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej (Young Men’s Christian Association, YMCA), amerykański Czerwony Krzyż oraz organizacje polonijne. Do tego dołączyć trzeba pomoc w formie niematerialnej – między innymi w postaci know-how z dziedziny zarządzania czy też angażowania własnego autorytetu, pozycji i kontaktów międzynarodowych dla pomyślnego załatwiania licznych wyzwań natury biurokratycznej.


Zanim jednak alianci podjęli decyzję o udzieleniu pomocy wschodniej części kontynentu europejskiego, w tym Polsce, konieczne było pozyskanie obiektywnych informacji na temat sytuacji nad Wisłą. W tym celu do Polski przybywają kolejne misje, w skład których wchodzą także „lobbyści”. Świadectwa Kanadyjczyka Williama John Rose’a oraz dwóch Brytyjczyków: Harry’ego Wade’a i Esme Howarda pokazują, jak ogromny był w powojennym chaosie deficyt informacji wśród zachodnich decydentów politycznych, a zarazem jak potrzebne było dotarcie z informacją o dramatycznej sytuacji w kraju do odpowiednich osób wśród przywódców .

Jednym z pierwszych przedstawicieli mocarstw alianckich w Polsce był wspominany Harry Wade – wysłany przez władze brytyjskie w grudniu 1918 w celu przeprowadzenia analizy sytuacji politycznej i nawiązania nieoficjalnych relacji z powstającymi ośrodkami władzy politycznej Zob. Dariusz Jeziorny, Misja pułkownika Harry’ego Wade’a do Polski a wybuch Powstania Wielkopolskiego, „Przegląd Zachodni” nr 2/2016, s. 43–56.. Jako towarzysz triumfalnego powrotu do Polski Ignacego Jana Paderewskiego był on świadkiem niepodległościowego zrywu w stolicy Wielkopolski. Kolejny z „lobbystów”, Esme Howard, trafił nad Wisłę nieco późnej – znalazł się wśród członków (działającej pod kierownictwem Josepha Noulensa), która przybyła nad Wisłę w lutym 1919 z zadaniem pozyskania informacji na temat konfliktów granicznych, w tym polsko-ukraińskiego. W ich relacjach znajdziemy przejmujące opisy krytycznego stanu, w jakim znajdował się kraj, apele o pomoc w obliczu rozlicznych kryzysów, a także pozytywną ocenę sił politycznych i społecznych, heroicznie dążących do opanowania sytuacji.

Próby pozyskania i przekazania informacji były podejmowane także ze strony polskich przywódców. Pierwszy ze wspominanych „lobbystów” – William John Rose, badacz spraw narodowościowych, który w trakcie wojny utknął na pograniczu polsko-czeskim – został wysłany przez działaczy niepodległościowych z misją dotarcia do przedstawicieli aliantów w celu przedstawienia im polskiej interpretacji napięć w tej części Europy. Mimo że był dyplomatą z przypadku, to dzięki posiadanym informacjom i umiejętnościom sprawnego ich przekazania, znalazł się w samym centrum światowej polityki.


Kiedy wreszcie alianci, a przede wszystkim Stany Zjednoczone, podjęli działania pomocowe – centralną rolę w ich organizacji odegrał Herbert Hoover, przyszły 31. prezydent Stanów Zjednoczonych. Ten utalentowany przedsiębiorca jeszcze w trakcie wojny spontanicznie zaangażował się w pomoc humanitarną, organizując powrót z Europy za ocean amerykańskich turystów, a następnie tworząc na prośbę amerykańskiego ambasadora Komisję Pomocy Belgii. W grudniu 1918 uzyskał akceptację prezydenta Wilsona dla utworzenia i wysłania do Polski misji żywnościowej, co było częścią szerszego planu odbudowy zniszczonej wojną Europy (podobne misje zostały wysłane m.in. do Stambułu czy Kopenhagi).

Na czele misji do Polski stanął były wykładowca Hoovera – Vernon Kellogg, który w styczniu 1919 przybył do Warszawy z zadaniem analizy potrzeb polskiego społeczeństwa. Nie mógł tego dokonać bez konsultacji z czołowymi postaciami krajowej sceny politycznej. W skład „drużyny Hoovera” weszli także William Remsburg Grove – utalentowany logistyk wojskowy, mający wspomagać Kellogga w zbadaniu sytuacji żywnościowej, oraz Anson Conger Goodyear – sprawny biznesmen, który dostał od Hoovera zadanie „wprawienia węgla w ruch w całej Europie Środkowej”. Warto zaznaczyć, że amerykańska misja miała wymiar nie tylko humanitarny, lecz także doradczy. Oprócz ostatnich dwóch wspominanych postaci, takie usługi świadczyli dla polskiego rządu także pułkownik Alvin Barton Barber jako doradca Ministerstwa Kolei Żelaznych oraz doktor Edward Dana Durand jako doradca Ministerstwa Aprowizacji czy też William I. Shuman – jako osobisty doradca ekonomiczny premiera PaderewskiegoZob. Mieczysław Biskupski, The United States and the Recreation of the Interwar Polish Economy, 1919–20, „The Slavonic and East European Review”, t. 94, nr 1, 2016, s. 93–125..


W relacjach przebywających w Polsce oficjalnych przedstawicieli państw zachodnich pojawia się także zagadnienie sytuacji mniejszości narodowych, w tym przede wszystkim ludności żydowskiej. Opanowanie napięć na tle etnicznym i religijnym było kolejnym wyzwaniem, z którym uporać musieli się polscy przywódcy. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że część z nich, na czele z Romanem Dmowskim, wpisała w swój program polityczny konfrontację zamiast prób załagodzenia sytuacji. Zwolenników konfrontacji nie brakowało zresztą także po stronie przywódców społeczności żydowskiej.

Sprawa była tym poważniejsza, że napięcia na tle etnicznym nie pozostawały bez wpływu na politykę Stanów Zjednoczonych – tamtejsza prasa pełna była w owym czasie artykułów o prawdziwych, a często też rzekomych systemowych prześladowaniach ludności żydowskiej. W celu weryfikacji tych informacji prezydent Wilson na prośbę Ignacego Jana Paderewskiego powołał specjalną komisję (), mającą na miejscu zbadać doniesienia o pogromach ludności żydowskiej. W jej składzie znaleźli się między innymi: Henry Morgenthau – amerykański Żyd, a zarazem przeciwnik ruchu syjonistycznego i zwolennik asymilacji, który pełnił funkcję przewodniczącego komisji, oraz jej radca prawny Arthur Lehman Goodhart – uznany prawnik.

Misja przebywała w Polsce od 13 lipca do 13 września 1919, a jej efektem był raport końcowy (tzw. Raport Morgenthau)Zob. Marcin Urynowicz, Raport Henry’ego Morgenthau. Przemoc antyżydowska podczas wojny z Rosją bolszewicką, „Biuletyn IPN” nr 11/2010.. Nie wpisywał się on we wspomniane narracje, wywołując ostry sprzeciw części środowisk żydowskich, spodziewających się jednoznacznego potępienia polskich władz. Dokument docenił z kolei nowojorski „New York Times”, pisząc: „raport z dochodzenia Pana Morgenthau na temat antyżydowskich ekscesów w Polsce jest dokumentem o wielkiej wartości, zarówno ze względu na jego zawartość, jak i ducha, w którym został napisany”Mr. Morgenthau’s Report, „New York Times” z 21 stycznia 1920 (tłum. A.T.).. Przenikliwość i dążenie do wzniesienia się ponad partykularne interesy i skonfliktowane tożsamości mocno przebija się we wspomnieniach Morgenthau z jego pobytu w Polsce.


Teksty „lobbystów” pokazują nie tylko kolejne wymiary ich aktywności, lecz także prezentują ciekawe opisy i obserwacje dotyczące polskiej rzeczywistości: sytuacji społeczno-politycznej i gospodarczej, głównych graczy na scenie politycznej czy też poszczególnych warstw społecznych od arystokracji po robotników. Są to spostrzeżenia czynione z określonego punktu widzenia – ludzi z zewnątrz, którzy wcześniej nie mieli kontaktu z polską rzeczywistością. Można więc doszukać się w nich świeżości spojrzenia, a także braku uwikłania w lokalne rywalizacje, które tak często determinują ogląd sytuacji i osób.

Wartość tych spostrzeżeń sprowadza się jednak nie tylko do wymiaru kronikarskiego, a lektura tekstów sprzed stu lat może stanowić inspirację do refleksji na tematy bardziej współczesne. I tak w wydarzeniach z przełomu 1918/19 dostrzec można analogię do późniejszego o 70 lat przybycia słynnych „brygad Marriotta” – amerykańskich ekonomistów, którzy mieli za zadanie pomagać polskim elitom w transformacji gospodarczejO relacjach między „brygadami Mariotta” a elitami Europy Środkowo-Wschodniej przenikliwie pisała amerykańska antropolożka Janine Wedel w książce Collision and Collusion: The Strange Case of Western Aid to Eastern Europe, New York 2001.. To określenie, odwołujące się do znanego warszawskiego hotelu (ówczesnego symbolu luksusu i nowoczesności), w nieco ironiczny sposób podkreślało ich oderwanie od lokalnych realiów. Nie mogło być inaczej także w przypadku „lobbystów”, z których zdecydowana większość odwiedzała Polskę, a nawet Europę Wschodnią po raz pierwszy w życiu. Owo oderwanie miesza się z dużą dozą idealizmu i sympatii dla znajdujących się w trudnej sytuacji Polaków. Nie można zarazem zapominać o twardych interesach politycznych – które leżały u podstaw decyzji o zaangażowaniu aliantów w pomoc dla rodzącego się państwa. W latach 1918–20 chodziło przede wszystkim o powstrzymanie postępów rewolucji bolszewickiej. Jednak, jak się wydaje, taka mieszanka jest stałym elementem stosunku Stanów Zjednoczonych do naszego kraju, czy szerzej regionu – także współcześnie.